Forum dla autostopowiczów »
Opowieści i śmieszne historie
Nie tylko zupki chińskie ..;)
Siemka.:)
Tak sobie pomyślałam, że z pewnością każdy z Was w czasie swoich podróży miał okazje posmakować i poznać potrawy i zwyczaje żywnościowe innych krajów. Co Was zaskoczyło? Czy będąc w domu próbujecie stworzyć czasem coś, co mieliście okazje jeść poza granicami naszego kraju?
Z moich malutkich doświadczeń:
W czasie pobytu w Hiszpanii udało nam się złapać marokańską rodzinę, która uraczyła nas.. arbuzem z chlebem. Przyznam, że nigdy wcześniej o takim połączeniu nie słyszeliśmy, więc byliśmy bardzo zaskoczeni, kiedy okazało się, że to wcale nie smakuje źle .. ;)
Pozdrawiam, Ewe.
Nie jadłem jakichś wielkich cudów, ale pamiętam węgierski paprikas krumpli. Niebo w gębie.
Alle do końca życia nie zapomnę szaszłyka w Charkowie.
Restauracja przy ruchliwej ulicy. Ogródek. Kilkanaście metrów dalej scena, przygrywa zespół a la polskie disco-polo, czyli ja kocham ją, ona kocha mnie. Miesza się muzyka z rykiem samochodów na ulicy, ale zdaje się, że tylko mnie ten hałas przeszkadza.
Obok obowiązkowe Ukrainki w szpilkach wysokich jak topole, panowie w rozpiętych do trzeciego guzika koszulach, łańcuchy na klatach, przegubach, zamaszystym gestem wyciągają papierosy i wiszą na swoich Tatianach, Lisach, Juliach.
Podchodzi kelner, kumpela Ukrainka pyta na jakiego szaszłyka mam ochotę, mówię, że z baraniny oczywiście, bo tyle się nasłuchałem o kazachskich szaszłykach a ponoć na wschodzie Ukrainy robią równie dobre. I prawdę mówiąc jechałem te 1000 km ze Lwowa, żeby zjeść te mityczne cudo.
Koleżanka wydyma usta w niemym grymasie, po chwili mówi "nie wiem, czemu nie chcesz zostać ze dwa dni dłużej, mój ojciec zrobi lepsze, bo tutaj to byle co".
Po 45 minutach(!) przychodzi kelner. Zjadłbym już chętnie scenę, koleżankę i pustą butelkę po piwie taki jestem głodny.
Ale warto było czekać, och Jezu, warto było czekać...
Gość stawia przede mną talerz wielkości koła rowerowego a na nim kawałki baraniny, tak duże jak kiwi. Około dziesięciu. Do tego pikantny. Tadżyka kaukaska i jeden - nie pamiętam smaku - coś na kształt majonezu. Do tego na sąsiednim talerzy placki, jak nasze naleśniki, cienkie, ale tak twarde, że trudno je zgryźć. Podobne do macy. Maczało się toto w sosach i zagryzało baraninę.
W życiu nie jadłem nic równie dobrego. Tak się nażarłem, że myślałem - wybaczcie - pawia puszczę z przejedzenia i było mi niedobrze:)
P.S. Jeśli on mi tak smakował to zachodzę w głowę, jakie robi ojciec mojej kumpeli?
Grecja i typowa grecka kolacja. Czyli baranina, feta, oliwki, olej z oliwek, plus dużo chleba. Cud miód marzenie i ogólnie bardzo dobre i mi strasznie zasmakowało.
Macedonia, a właściwie restauracja. Nie pamiętam jak się to danie nazywało, ale było naprawdę niezłe i tanie (z pyszną grecką sałatką i colą zapłaciliśmy 4 euro). Ciasto, jak do pizzy, z zawiniętymi bokami, a w środku jajko, jakieś warzywa i wieprzowina. Niebo w gębie i super na żołądku:D
W Serbii najlepiej smakowały mi kradzione z sadu owoce (jabłka, winogrona, brzoskwinie), albo papryki.
No i oczywiście zawsze najlepiej smakuje narodowe danie każdego już europejskiego państwa, czyli- Kebab:)
Pozdrawiam:)
Ja tez bardzo lubie zawsze posmakowac nowych rzeczy szczególnie że gotuję nieraz w domu jakies specjały. Niestety przeważnie dziwnym trafem dani bardzo mnie zaskakuja. Są albo maskarycznie małe albo dostaje całkowicie nie to co chce i płace za to więcej?? To chyba jakis syndrom, ale nie poddaje sie i zawsze zamawiam co innego niż wszyscy.
Pozdr.
Derdol
nie spotkałam się z żadnym kulinarnym "wow" na mej drodze podczas podróży, może dlatego, że jestem veganką, więc opcje ograniczone dość;)
ale co mi zasmakowało, a z czym wcześniej się nie spotkałam to chleb (właściwie coś jak placek na kebaba w cieście, bo taki chleb jest w Syrii, a właśnie tam to było) maczany w oliwie, a następnie przyprawie, co się zatar nazywa. mniam.